Do niektórych przepisów podchodzę jak kot do jeża, z góry zakładam, że coś mi nie wyjdzie. Na taką domowego wypieku roladę od dłuższego czasu miałam ochotę, ale się bałam, iż mi nie wyjdzie. W końcu się przemogłam i postanowiłam zrobić. Poczytałam parę rad na temat ich pieczenia, przejrzałam kilka przepisów no i upiekłam- swoją pierwszą, ale na pewno nie ostatnią. Wyszła przepyszna. Lekka, nie za słodka wymarzona do kubka gorącej kawy po spacerze w kilku stopniowym mrozie.
Składniki:
3 jajka
50g cukru pudru
80g mąki ( pół na pół pszennej i ziemniaczanej)
szczypta proszku do pieczenia
szczypta soli
200g śmietany 36%
1 cukier waniliowy
1 słoiczek kwaskowatego dżemu ok. 350g ( u mnie z borówki kupiony w Ikea)
cukier puder
Mąki wraz proszkiem do pieczenia przesiewamy. Białka oddzielamy od żółtek. W misce wraz ze szczyptą soli ubijamy biała na sztywną pianę. Stopniowo dodajemy cukier puder. Cały czas ubijając dodajemy pojedynczo żółtka. Po dokładnym połączeniu, dodajemy mąkę i delikatnie mieszamy ( najlepiej metalową łyżką). Prostokątną blachę, idealna będzie taka z wyposażenia piekarnika wykładamy papierem do pieczenia ( u mnie blaszka o wymiarach 33x38 cm). Na tak przygotowaną formę przekładamy masę i wyrównujemy. Pieczemy niecały kwadrans w temperaturze 175 stopni. Po upieczeniu przekładamy wierzchem na lnianą ściereczkę posypaną lekko cukrem pudrem. Usuwamy papier do pieczenia ( najlepiej odchodzi, gdy go lekko zwilżymy). Zwijamy wraz z ręcznikiem wzdłuż dłuższego boku. Po kilku minutach, gdy ciasto przestygnie, rozwijamy je i smarujemy dżemem, pozostawiając wzdłuż dłuższego boku margines ok. 2, 5 cm, tak, aby bez problemu dało się znam ponownie zwinąć. Śmietanę kremówkę wraz z cukrem waniliowym ubijamy i rozsmarowujemy na dżemie. Tak przygotowane ciasto ponownie zwijamy. Oprószamy cukrem pudrem i wstawiamy do lodówki na 2-3 h( jest po tym czasie o wiele smaczniejsze, niż zaraz po upieczeniu- sama przetestowałam).
Smacznego :)
Pamiętam, moja Babcia robiła roladę z masą, w której zatopione były wiśnie. Przypomniałaś mi smak dzieciństwa, dziękuję.
OdpowiedzUsuńCudowne kiciusie. Mores też, terier?
OdpowiedzUsuńŚwietnie Ci wyszła ! A ja tak dawno nie robiłam, może zrobię niedługo :)
OdpowiedzUsuńJa postanowiłam, że niedługo spróbuję upiec jakąś inną roladę. Spodobało mi się :).
OdpowiedzUsuńKubełek Smakowy - w imieniu kotów dziękuję :), a Mores, to najcudowniejszy kundelek przygarnięty ze schroniska.
Jaka cudna! Ja mam jeszcze roladę przed sobą. Musze koniecznie kiedyś zrobić:)
OdpowiedzUsuńmniam! nie ma to jak kubek ciepłej kawy z mlekiem i coś słodkiego po takim specerze na mrozie :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło!