niedziela, 19 września 2010

Na początku był Murzynek.


To ciasto ma dla mnie wymiar sentymentalny. Jako jeden z niewielu smaków słodkości kojarzę go z dzieciństwem. Teraz w dorosłym życiu był dla mnie linią graniczną. Przez wiele lat walczyłam ze sporą nadwagą. Był czas, kiedy rozmiar 52 okazał się dla mnie za mały. Wtedy na mojej drodze pojawiała się pewna osoba, i zmiana siebie okazała się niezwykle prosta. To, co przez wiele lat było jedynie moim marzeniem stało się rzeczywistością. Zgubiłam sporo kilogramów- można powiedzieć dziesiątki. Nastał czas, kiedy rozmiar 38 okazywał się za duży. Zmieniłam się nie tylko fizycznie, co jest dla mnie niemałym powodem do radości, ale i psychicznie. Obecnie sporą wagę przywiązuję do tego, co jest pożywieniem dla mojego ciała, ale i duszy. Z szacunkiem podchodzę do każdego posiłku i tego, co przez moje usta przechodzi. I chodź dziś znajomość z tą osobą jest jedynie przeszłością jestem wdzięczna losowi za to, że kiedyś stanęła na mojej drodze.
Kiedy po „życiowej diecie „ pierwszy raz piekłam ciasto i akurat tego Murzynka, miałam w sobie tyle silnej woli, że nawet wałek do ciasta nie został przeze mnie oblizany :).

 Składniki :


125 g masła 
3/4 szklanki cukru
2 łyżki dobrego kakao
2 łyżki wody
3/4 szklanki mąki
1 łyżeczka proszku do pieczenia
2 jajka
2 łyżki wódki ( lub innego mocnego alkoholu )
pół fiolki aromatu migdałowego
czekolada na polewę, wiórki kokosowe do dekoracji






Masło, cukier, kakao i wodę zagotowujemy w garnku i studzimy. Przelewamy do miski dodajemy żółtka, alkohol, aromat, proszek do pieczenia i powoli dosypujemy mąkę. Gdy składniki się połączą ( masa będzie dość gęsta) dodajemy ubitą z białek pianę i delikatnie acz starannie mieszamy. Przelewamy do formy ( u mnie tortownica o średnicy 20 cm) wysmarowanej tłuszczem i pieczemy około 1 h w piekarniku nagrzanym do temp. ok 180 stopni. Pieczemy do tak zwanego suchego patyczka, trzeba uważać, aby ciasta za długo nie piec i nie wysuszyć.

Po ostudzeniu ciasto polewamy rozpuszczoną czekoladą, bądź dowolną polewą. Ja dodatkowo posypałam wiórkami kokosowymi- u mnie przy Murzynku akcent obowiązkowy.

Smacznego :)

5 komentarzy:

  1. to tak jak ja;d kiedyś byłam też grubaskiem, i nastał w moim życiu moment przełomowy- problemy ze zdrowiem i od tego czasu też sporo schudłam;D
    minęły już 2 lata od kiedy nosze rozmiar 36 i swietnie sie z tym teraz czuje ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę podziwiam silną wolę.
    Za to u mnie murzynek w dzieciństwie nigdy nie gościł - mam go w planach.. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawa historia i ładnie napisana:)
    A ciasto wygląda wspaniale:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratuluję sukcesu w odchudzaniu i pieknego murzynka, ja z pewnoscia oblizalabym walek do ciasta;)
    Zapraszam do zabawy http://kulinarneinspiracje.blogspot.com/2010/09/zabawa-w-lubienie.html
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Totalnie zgadzam się z mottem w Twoim nagłówku :>
    Chyba po prostu próbuję znaleźć wymówkę dla swojego łakomstwa.
    Murzynek piękny. Dla mnie też jest symbolem dzieciństwa... Pamiętam, jak razem z babcią piekłam :>

    Pozdrawiam serdecznie :) I zapraszam do Nas

    OdpowiedzUsuń