niedziela, 27 lutego 2011

Sernik czekoladowo-bananowy z rumem.

Wybrałam się wczoraj na Hel. Z Gdyni gdzie mieszkam, wycieczka na półwysep nie jest daleką wyprawą, to godzina z hakiem podróży samochodem. Hel zimą to miejsce cudowne. Czyste, spokojne, pięknie puste. Powietrze wymarzone, aby zagościć w naszych płucach. Kilka stopni mrozu, zamarznięte wody zatoki gdańskiej i otwartego morza. Człowiek wycisza się i dostrzega mnóstwo dobrych rzeczy, które w codziennej bieganinie gdzieś nam giną. A foki w swych basenach leniwie pływają i spoglądają na nielicznych przybyszów. W drodze powrotnej zachciało mi się sernika, najlepiej jakiegoś z czekoladą.


Składniki:

375g półtłustego twarogu trzykrotnie mielonego
2/3 szklanki brązowego cukru
1 duży, dojrzały banan ( zmiksowany)
1 budyń czekoladowy
3 jajka
1 łyżka rumu
2 łyżki gęstego jogurtu naturalnego
80g czekolady ( u mnie gorzka)
kilka połówek orzechów pecan do dekoracji
tabliczka czekolady na polewę ( u mnie Ritter Sport à la Mousse au Chocolat)

Twaróg ucieramy wraz cukrem. Dodajemy zmiksowanego banana oraz budyń i ucieramy do momentu otrzymania gładkiej masy. Wbijamy kolejno jajka, dokładnie mieszając po dodaniu każdego. Dodajemy rum, jogurt oraz rozpuszczoną i ostudzoną czekoladę ( 80g). Łączymy miksując na niskich obrotach, aż wszystkie składniki połączą się. Formę ( u mnie tortownica o średnicy 20 cm) smarujemy masłem a dno wykładamy papierem, z zewnątrz owijamy folią aluminiową. Do tak przygotowanej blaszki przelewamy masę i pieczemy w piekarniku nagrzanym do temperatury 180 stopni ( mojemu piekarnikowi zajęło to lekko ponad godzinę). Po upieczeniu studzimy w piekarniku. Po ostudzeniu i wyjęciu z formy dekorujemy. Czekoladę na polewę rozpuszczamy w kąpieli wodnej i gdy lekko przestygnie rozsmarowujemy na serniku. Dekorujemy orzechami.

Smacznego :)


Ps. Przepis pochodzi z książeczki Anne Wilson: „ Serniki, torty bezowe & desery „.

sobota, 26 lutego 2011

Rolada z dżemem i bitą śmietaną.

Do niektórych przepisów podchodzę jak kot do jeża, z góry zakładam, że coś mi nie wyjdzie. Na taką domowego wypieku roladę od dłuższego czasu miałam ochotę, ale się bałam, iż mi nie wyjdzie. W końcu się przemogłam i postanowiłam zrobić. Poczytałam parę rad na temat ich pieczenia, przejrzałam kilka przepisów no i upiekłam- swoją pierwszą, ale na pewno nie ostatnią. Wyszła przepyszna. Lekka, nie za słodka wymarzona do kubka gorącej kawy po spacerze w kilku stopniowym mrozie.


Składniki:

3 jajka
50g cukru pudru
80g mąki ( pół na pół pszennej i ziemniaczanej)
szczypta proszku do pieczenia
szczypta soli
200g śmietany 36%
1 cukier waniliowy
1 słoiczek kwaskowatego dżemu ok. 350g ( u mnie z borówki kupiony w Ikea)
cukier puder

Mąki wraz proszkiem do pieczenia przesiewamy. Białka oddzielamy od żółtek. W misce wraz ze szczyptą soli ubijamy biała na sztywną pianę. Stopniowo dodajemy cukier puder. Cały czas ubijając dodajemy pojedynczo żółtka. Po dokładnym połączeniu, dodajemy mąkę i delikatnie mieszamy ( najlepiej metalową łyżką). Prostokątną blachę, idealna będzie taka z wyposażenia piekarnika wykładamy papierem do pieczenia ( u mnie blaszka o wymiarach 33x38 cm). Na tak przygotowaną formę przekładamy masę i wyrównujemy. Pieczemy niecały kwadrans w temperaturze 175 stopni. Po upieczeniu przekładamy wierzchem na lnianą ściereczkę posypaną lekko cukrem pudrem. Usuwamy papier do pieczenia ( najlepiej odchodzi, gdy go lekko zwilżymy). Zwijamy wraz z ręcznikiem wzdłuż dłuższego boku. Po kilku minutach, gdy ciasto przestygnie, rozwijamy je i smarujemy dżemem, pozostawiając wzdłuż dłuższego boku margines ok. 2, 5 cm, tak, aby bez problemu dało się znam ponownie zwinąć. Śmietanę kremówkę wraz z cukrem waniliowym ubijamy i rozsmarowujemy na dżemie. Tak przygotowane ciasto ponownie zwijamy. Oprószamy cukrem pudrem i wstawiamy do lodówki na 2-3 h( jest po tym czasie o wiele smaczniejsze, niż zaraz po upieczeniu- sama przetestowałam).

Smacznego :)




piątek, 25 lutego 2011

Tort czekoladowy.

Przyniesiono mi „bryłki” kuwertury czekoladowej, takiej samej, jaką znajdziemy na lodach Magnum z prośbą o ciasto z jej zawartością. Powstał skromny tort "przed urodzinowy", dla mamy cudownej bratanicy Zuzi. 


Składniki:

Biszkopt czekoladowy o średnicy 24 cm przekrojony na 3 części ( z braku czasu u mnie kupny)
3-4 łyżki kwaskowatego dżemu ( u mnie domowy z czerwonej porzeczki )
Gorzka herbata do nasączenia biszkoptu

Na mus czekoladowy:
200g czekolady
300g śmietany 36%
2 białka
1 łyżka cukru pudru

Na polewę:
160g czekolady
50ml mleka
50 ml śmietany 36%

Każdy z krążków biszkoptu nasączamy. Ten przeznaczony na spód smarujemy dżemem. Przygotowujemy krem do przełożenia. Czekoladę przeznaczoną na mus rozpuszczamy w kąpieli wodnej. Śmietanę ubijamy na sztywno. W oddzielnym naczyniu ubijamy pianę z białek ( ze szczyptą soli) po koniec dodając cukier puder. Do przestudzonej czekolady dodajemy 2 łyżki ubitej śmietany, mieszamy. Resztę śmietany łączymy z pianą z białek, poczym dodajemy do czekolady, delikatnie mieszając. Połowę kremu smarujemy na spodnim krążku ( tym z dżemem). Po wyrównaniu, kładziemy kolejny krążek biszkoptu i rozsmarowujemy na nim drugą cześć kremu. Wyrównujemy i układamy na wierzchu trzeci krążek ciasta. Robimy polewę. Mleko wraz ze śmietanką zagotowujemy i przelewamy do czekolady rozpuszczonej w kąpieli wodnej. Dokładnie mieszamy. Po wystudzeniu tak przygotowaną polewą smarujemy wierzch i boku tortu. Dowolnie dekorujemy. Przed podaniem chłodzimy w lodówce.  

Smacznego :)

Ps. Przepis pochodzi z dodatku do Gazety Wyborczej: „ Kuchnia dla oszczędnych. Ciasta, torty i desery”. 

środa, 23 lutego 2011

Makaroniki z płatków owsianych.

Proste, smaczne, zdrowe, no i kolejny przepis, jeśli mamy nadmiar białek.


Składniki:

200g drobnych płatków owsianych
1/3 szklanki mleka
85g brązowego cukru
2 białka
Skórka i sok z 1 cytryny

Płatki zalewamy mlekiem i na chwilkę odstawiamy. Dodajemy cukier i drewnianą łyżką ucieramy, dodając stopniowo sok i skórkę z cytryny. Białka ubijamy na sztywną pianę z odrobiną soli. Łączymy płatki z białkami i dokładnie, acz delikatnie mieszamy. Blachę wykładamy papierem do pieczenia i łyżką nakładamy masę na przygotowaną formę. Pieczemy w temperaturze ok. 175 stopni do momentu aż ciasteczka złapią złoty kolor. Nie jestem w stanie podać ile otrzymamy ciasteczek, ponieważ część od razu zniknęła po upieczeniu a i masa przed pieczeniem znikała z miski w szybkim tempie.

Smacznego :)

Ps. Przepis pochodzi z dodatku do Gazety Wyborczej: „ Kuchnia dla oszczędnych. Ciasta, torty i desery”.

poniedziałek, 21 lutego 2011

Pomarańczowa babka piaskowa.

Jakiś czas temu piekłam tą babkę z nutą cytrynową i już wtedy wiedziałam, że muszę wypróbować ją w wersji pomarańczowej.  I mam dylemat, bo nie wiem, która jest lepsza, ponieważ obje są rewelacyjne.


Składniki ( muszą mieć temperaturę pokojową):

150g miękkiego masła
150g drobnego cukru
3 jajka
100g mąki pszennej
200g mąki ziemniaczanej
1 ½ łyżeczki proszku do pieczenia
1 olejek pomarańczowy
skórka i sok z 1 pomarańczy

Masło ucieramy mikserem na wysokich obrotach do momentu otrzymania puszystej masy. Stopniowo dodajemy cukier. Cały czas ucierając dodajemy pojedynczo żółtka. Oba rodzaje mąki i proszek do pieczenia, mieszamy i przesiewamy. Przy zmniejszonych obrotach miksera do masy maślanej dodajmy mąki z proszkiem. Dodajemy aromat, sok i skórkę otartą ze sparzonej pomarańczy. Białka ze szczyptą soli ubijamy na sztywną pianę i przy pomocy metalowej łyżki porcjami dodajemy do ciasta i delikatnie, ale dokładnie mieszamy razem. Formę keksówkę ( wymiary 8, 5x17 cm) smarujemy masłem i posypujemy kaszą manną. Do tak przygotowanej formy przekładamy ciasto. Pierwsze 25 minut piekłam w temperaturze 155 stopni kolejną godzinę w 165 stopniach ( Dorota podaje, iż piekła ją około 60 minut w sumie, ale mój piekarnik zawsze potrzebuje więcej czasu). Studzimy w uchylonym piekarniku. Po wyjęciu z formy i dokładnym wystudzeniu posypujemy cukrem pudrem.

Smacznego :)

Ps. Powinnam ją nazwać „ Pomarańczowa babka pieskowa :) „ , ponieważ tak bardzo zasmakowała ona mojemu psiakowi, że gdy na moim talerzyku lądował jej kawałek on od razu znajdował się u mojego boku z oczami, w których ukryta była prośbą o jej, choć mały kęsik.

wtorek, 8 lutego 2011

Ciasto imbirowe z czekoladą.

Połączenie czekolady i imbiru podbiło moje podniebienie. Z kawałkiem na talerzu, patrząc za okno, gdzie wiatr szaleje , myślę o tym, że wczoraj minął rok jak pojawił się tu pierwszy post.


Składniki:

100g rodzynek
65g masła
100g cukru
1 cukier waniliowy
2 łyżeczki mielonego imbiru
2 jajka
125g mąki pszennej
¾ łyżeczki proszku do pieczenia
125g grubo startej czekolady
½ łyżeczki oleju
75g czekolady

Rodzynki drobno kroimy. Masło ucieramy mikserem na wysokich obrotach, stopniowo dodając cukry i imbir. Do gładkiej masy dodajemy pojedynczo jajka. Mąkę mieszamy z proszkiem do pieczenia i zmniejszając obroty miksera dodajemy do masy. Po dokładnym połączeniu składników dodajemy rodzynki i 125g wiórków czekoladowych. Ciasto przekładamy do formy ( u mnie tortownica o średnicy 20 cm) wysmarowanej masłem i wyłożonej papierem do pieczenia. Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do temperatury 180 stopni na ok. 3 kwadranse. Po ostudzeniu ciasta, pozostałe 75g czekolady grubo siekamy i z olejem rozpuszczamy na parze. Polewą smarujemy ciasto i dowolnie dekorujemy. U mnie były to własnoręcznie wykonane kuleczki z masy marcepanowej i nugatowej, w oryginale były to wiśniewki koktajlowe, ale takowych nie dostałam w żadnym ze swoich osiedlowych sklepików.

Smacznego:)

Ps. Przepis pochodzi z książki: „ Ciasta” z niemieckiego przełożyła Beata Kruk, wyd. Świat Książki.

niedziela, 6 lutego 2011

Jabłkowo-rodzynkowy placuszek.

Rodzynki, jabłka i cynamon to zgrane trio. W sam raz na słoneczny, zimowy dzień.


Składniki:
100g drobnych rodzynek
2 mniejsze jabłka ( idealnie pasują szare renety)
1 łyżka cukru pudru zmieszana z łyżeczką mielonego cynamonu
125g masła
szklanka cukru pudru
3 jajka
1 ½ szklanki mąki tortowej
1 łyżka mąki ziemniaczanej
1 czubata łyżeczka proszku do pieczenia

Rodzynki płuczemy i odsączamy na sitku. Jabłka obieramy i kroimy na niewielkie cząstki. Posypujemy cukrem pudrem zmieszanym z cynamonem i odstawiamy do lodówki. Masło ucieramy wraz z cukrem i dodajemy pojedynczo jajka. Do jednolitej i pulchnej masy przesiewamy mąki i proszek do pieczenia. Mieszamy do momentu otrzymania jednolitej masy. Przekładamy do formy ( u mnie tortownica o średnicy 24 cm) wysmarowanej masłem i wysypanej kaszą manną. Na wierzchu równomiernie rozkładamy najpierw rodzynki a potem cząstki jabłek. Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do temperatury 180 stopni i pieczemy około godziny ( do tak zwanego suchego patyczka).  Studzimy w piekarniku z uchylonymi drzwiczkami. Przed podaniem można posypać cukrem pudrem. Ja polecam podanie go ze słodkim sosem np. waniliowym ( ostatnio trafiłam na bardzo smaczny w sklepiku Ikea).
Smacznego :)
Ps. Przepis pochodzi z książki Ewy Aszkiewicz: „ Domowe Wypieki”. Wiem, że wiele osób narzeka na tą książkę, i faktem jest, że nie wszystkie przepisy powalają z nóg, ale można wśród nich odnaleźć kilka naprawdę fajnych. Wszystkie, które testowałam w swojej kuchni zawsze wychodziły idealnie.

środa, 2 lutego 2011

Cytrynowa babka piaskowa.

Babka ideał. Maksymalnie piaskowa w swej strukturze i wcale niekrusząca się. W dniu pieczenia ma cudownie chrupką skórkę, ale za to głębi smaku nabiera dnia następnego. Wypiek jak zawsze udany, jeśli pochodzi z książki( bądź blogu) Doroty.


Składniki ( muszą mieć temperaturę pokojową):

150g miękkiego masła
150g drobnego cukru
3 jajka
100g mąki pszennej
200g mąki ziemniaczanej
1 ½ łyżeczki proszku do pieczenia
1 olejek cytrynowy
skórka otarta z 1 cytryny

Masło ucieramy mikserem na wysokich obrotach do momentu otrzymania puszystej masy. Stopniowo dodajemy cukier. Cały czas ucierając dodajemy pojedynczo żółtka. Oba rodzaje mąki i proszek do pieczenia, mieszamy i przesiewamy. Przy zmniejszonych obrotach miksera do masy maślanej dodajmy mąki z proszkiem. Dodajemy aromat i skórkę otartą ze sparzonej cytryny. Białka ze szczyptą soli ubijamy na sztywną pianę i przy pomocy metalowej łyżki porcjami dodajemy do ciasta i delikatnie, ale dokładnie mieszamy razem. Formę keksówkę ( wymiary 8, 5x17 cm) smarujemy masłem i posypujemy kaszą manną. Do tak przygotowanej formy przekładamy ciasto. Pierwsze 25 minut piekłam w temperaturze 155 stopni kolejną godzinę w 165 stopniach ( Dorota podaje, iż piekła ją około 60 minut w sumie, ale mój piekarnik zawsze potrzebuje więcej czasu). Studzimy w uchylonym piekarniku. Po wyjęciu z formy i dokładnym wystudzeniu posypujemy cukrem pudrem.

Smacznego :)