piątek, 31 grudnia 2010

Życzenia.


Aby nadchodzący rok 2011 był dla nas dobry pod każdym względem.
Abyśmy byli dla siebie coraz życzliwsi i milsi.
Aby na wszystko starczało nam czasu.
By miłość była wokół nas a radość przynosił każdy dzień.
No i zawsze uśmiechu od ucha do ucha.

wtorek, 28 grudnia 2010

Marmurkowy sernik czekoladowo-pomarańczowy.


Ostatnio ten sernik jest moim faworytem. Delikatny  w strukturze, idealnie wilgotny i dość lekki. No i to idealne połączenie dobrej ciemniej czekolady z pomarańczą – czegóż chcieć więcej. Do kubka kawy w zimowy wieczór wymarzony smak.


Składniki:

500 g śmietankowego twarogu 3-krotnie mielonego
skórka otarta z jednej pomarańczy
¼ szklanki świeżo wyciśniętego soku pomarańczowego
¾ szklanki cukru
3 jajka
1 budyń waniliowy
kopiasta łyżka mąki
¼ szklanki śmietany
1 łyżka likieru pomarańczowego ( np. Grand Marnier )
100 g ciemnej czekolady

Ser ucieramy dodając stopniowo cukier i sok. Ubijamy na gładką masę. Kolejno wbijamy jajka, dokładnie miksując po każdym dodaniu. Dodajemy skórę otartą pomarańczy, budyń oraz mąkę. Dokładamy śmietanę oraz likier ( ja użyłam Grand Marnier ). Wszystkie składniki dokładnie łączymy. Czekoladę rozpuszczamy na parze w trochę większej miseczce. Gdy trochę przestygnie dodajemy do niej 1/3 przygotowanej masy serowej. Mieszamy, aby otrzymać dokładnie połączoną czekoladę z serem. Okrągłą tortownicę o średnicy 20 cm natłuszczamy a dno wykładamy papierem do pieczenia. Do formy przekładamy najpierw masę serową a na nią rozlewamy bezwładnie masę czekoladową. Patyczkiem lub widelcem delikatnie mieszamy, aby otrzymać marmurowy wzór. Pieczemy niepełną godzinę w piekarniku nagrzanym do temperatury 180 stopni. Studzimy przynajmniej 3 godziny, a najlepiej jest go przygotować na dzień przed podaniem.

Smacznego :)

PS. Przepis pochodzi z książeczki Anne Wilson: „ Serniki, torty bezowe i desery”. W oryginalnym przepisie sernik ten jest na spodzie, ale ja standartowo go pomijam, wierna zasadzie 100% sernika w serniku :).

poniedziałek, 27 grudnia 2010

Kutia.


Dopiero po raz trzeci na moim świątecznym stole gości ten smakołyk. Żałuję, że wcześniej niedane mi było poznać jego smaku. Bardzo polubiłam połączenie maku i gotowanej pszenicy.


Składniki:

Ok. 350 g masy makowej
szklanka obłuskanej pszenicy
4 kopiaste łyżki miodu
Ulubione bakalie ( pół szklanki )
50 g orzechów włoskich

Pszenice na sitku przepłukujemy zimną wodą. Przekładamy do garnka, zalewamy wodą i dodajemy szczyptę soli. Gotujemy do miękkości, ja lubię jak jest taka trochę twardawa. Odsączamy i łączymy z masą makową ( u mnie kupna ) oraz posiekanymi bakaliami i orzechami. Słodzimy miodem. Wszystko dokładnie mieszamy i przynajmniej na dobę odstawiamy do lodówki, aby wszystkie sami się połączyły.

Smacznego :)


niedziela, 26 grudnia 2010

Nadziewane śliwki w czekoladzie.


4 składniki a tyle radości. Słodka przyjemność spod znaku: kusi i wciąga.


Składniki:

Dorodne suszone śliwki
Masa marcepanowa
Masa nugatowa
Czekolada

Przepis robiony z serii tak na oko. Nie podaję dokładnej ilości składników, bo sporo zależy od tego, jakiej wielkości śliwami dysponujemy. Do większych zużyjemy więcej nadzienia i czekolady na polewę i analogicznie do mniejszych mniej. Śliwki to podstawowy składnik, moje były niezbyt mocno wysuszone, dlatego ich nie namaczałam, jeśli były mocno przesuszone na noc namoczyłabym je w alkoholu. Trafiły mi się też sporych rozmiarów. Do każdej z nich w miejsce usuniętej pestki umieściłam nadzienie: kawałeczek masy marcepanowej bądź nugatowej ( podarek od niezawodnego brata). Czekoladę z odrobiną masła roztapiamy w kąpieli wodnej. Śliwki obtaczamy w czekoladzie i studzimy na kratce.

Smacznego :)

piątek, 24 grudnia 2010

Życzenia.


Miłości.
Radości.
Czasu dla innych i siebie.
Zdrowia.
Uśmiechu.
Aby bardziej być niż mieć.
                                                                                                     Życzy
                                                                                                       Kamila



czwartek, 16 grudnia 2010

Przerwa … pro zdrowotna.


Moja prawa dłoń ma urlop :). Ponad tydzień temu miałam bliskie spotkanie ze skalpelem w szpitalu.


Jeszcze kilka dni i usuną mi szwy.




Póki, co obserwuję jak wokół wszyscy się spieszą, kupują, pieką i gotują.
Patrzę na to  stojąc z boku i ciesząc się śnieżnymi widokami za oknem.
Pierniczki upiekę sobie po świętach.


Ps. Jedna sprawna ręka to czasami za mało:).


niedziela, 5 grudnia 2010

Lübeck.



Dawno nie pojawił się u mnie nowy wpis, cóż trochę leniuchowałam. Dziś będzie bez przepisowo, ale kulinarnie. Podczas niewdanego urlopu miałam okazję być na świątecznym jarmarku w Lübeck. Cudowny zapach korzennych pierników, przepyszne malutkie pączki ( świeżo pieczone), prażone migdały w boskiej polewie i rozgrzewający kubek ciepłego likieru jajecznego – to smaki, które będę jeszcze trochę wspominać. 

No i oczywiście marcepan. Wizyta w Marcepanowym Salonie i Muzeum firmy Niederegger to raj dla oczu i podniebienia. Wielki sklep wypełniony całą masą słodkości, i gdy wzrok już ogarnie to piękno, ciężko się zdecydować, co tu kupić, bo wszystkiego chciałoby się spróbować.